Od dawien dawna od zarania dziejów w Toszku opowiada się legendę o ukrytym w podziemiach labiryncie. Wejścia do nich ma rzekomo pilnować zakapturzona postać łudząco przypominająca postać kobiecą. Biała Dama, tak ją tutaj nazwano ale posłuchajcie tej opowieści od początku.

Dawno dawno temu na Zamku w Toszku młody Leopold von Gashin ku oburzeniu rodziny i całego szlachetnego ówczesnego dworu, pojął za żonę dziewczynę biedną z niższych klas społecznych, ale za to o cudownie brzmiącym imieniu Gizela. Gizela była nisko urodzoną dziewczyną o przepięknej jednak dla Leopolda urodzie. Dla całego szlacheckiego dworu kłanianie się takiej prostaczce było ujmą na ich honorze. Młoda hrabianka Gizela czuła się na zamku bardzo osamotniona, nie miała bowiem na kogo liczyć, brak bratniej duszy Gizelę doprowadzał do ogromnego smutku, tym bardziej czuła się samotna gdy jej nowo poślubiony małżonek bardzo często wyjeżdżał w interesach i przebywał w podroży długie dla Gizeli dni i godziny. Przed jednym z wyjazdów Gizela przekazała swojemu kochającemu małżonkowi że jest brzemienna i spodziewa się dziecka. Hrabia uradowany tą nowiną postanowił podarować małżonce w dowód swojej ogromnej miłości rodzinny klejnot który to był przekazywany z pokolenia na pokolenie. Złota kaczka bo o niej mowa była naturalnej wielkości siedząca na srebrnym gnieździe na 11 złotych jajkach. Hrabina cały czas trzymała ten cenny przedmiot na toaletce, koło swojego łoża. W oto ten sposób czuła cały czas obecność swojego męża. Aż pewnej nocy obudził ją bardzo gęsty dym, w korytarzu widać było mnóstwo tańczących języków ognia które wdzierały się w inne komnaty. Ogień nie pozwalał jednak uciec z komnaty, zrozpaczona Gizela zaczęła wzywać pomocy, lecz nikt biegnący w panice ucieczki nawet na nią nie spojrzał. Gizela cofnęła się z powrotem do sypialni osunęła się na stolik pod lustrem gdy nagle jedna ze ścian pokoju lekko przesunęła się i zobaczyła wtedy tajemnicze przejście. Wbiegła szybko do podziemi zabierając ze sobą Złotą Kaczkę. Kręte schody i wąskie ciemne korytarze nie pozwoliły Gizeli znaleźć drogi wyjścia. Długo więc błądziła zakamarkami aż w końcu ujrzała światło dzienne. Lecz było ono bardzo wysoko i bez drabiny brak było jakiejkolwiek możliwości wyjścia. Długo Gizela wzywała pomocy, z wycieńczenia i, głodu i pragnienia po kilku dniach zmarła, ukrywając gdzieś w korytarzach piękną podarowaną w dowód miłości Złotą Kaczkę. Gdy po kilku dniach wrócił ze swoje podróży Leopold przerażony rzucił się wraz ze swymi rycerzami do przeszukiwania zgliszcz. W jednej z kamiennych komór odnalazł zwłoki swej brzemiennej małżonki. Trzymając ją w ramionach , spojrzał w kierunku światła, rozświetlającego podziemie i wyobraził sobie , jak jego ukochanej Gizeli ciężko było umierać, kiedy nad głową świeciło słońce. Wielu już do dnia dzisiejszego próbowało znaleźć ten cenny przedmiot na próżno jednak. Kaczki po dziś dzień nie znaleziono a symbol tej niesamowitej legendy czyli Złotą Kaczkę możemy znaleźć na zamkowym dziedzińcu. Przypomina ona o tej pięknej legendzie a także o pożarze, który faktycznie miał miejsce w 1811 roku....

Odwiedzam Zamek w Toszku w sobotni poranek. Toszek niechlubnie kojarzy mi się z całkiem innym miejscem dlatego wiele osób mówi do mnie ” Proszę odczaruj to miejsce” Już idąc z parkingu widzę okazałą piękną budowlę otoczoną zielenią.

Zamek ten posiada mnóstwo legend dlatego jestem bardzo ciekawa co też tam usłyszę.

Wiem , że to właśnie dziś ukaże mi się Biała Dama, która od lat przechadza się po Toszeckim Zamku, będę mogła zwiedzić z przewodnikiem odnowioną wieżę, poznam kolejną legendę o psie od którego powstała nazwa miasta Toszek. Każde miejsce kryje swoje tajemnice, a ja po prostu chcę ich doświadczyć i jak mała dziewczyna od rana nie potrafię się ich doczekać. Profil na portalu społecznościowym zamku zapowiada mnóstwo atrakcji. Takich miejsc brakuje mi najbardziej , takich w których każde miejsce ma swoją historię a ja, jak dziecko chcę chłonąć tą wiedzę bez umiaru.

Po przekroczeniu zamku ukazała się tablica opisująca historię Zamku jego budowę oraz własność posiadania oraz stojąca tuż obok witająca gości miska z wodą dla czworonogów. Poczułam, że to miejsce musi być dla wszystkich gościnne.

Przekraczając bramę Zamku wchodzę na piękny dziedziniec. Tam faktycznie dostrzec można odbudowaną jedną część i drugą stanowiącą tylko ruiny. Całość zgrabnie się komponuje. Przewodnicy zapraszają do zwiedzania odbudowanej wieży. Kupuję bilet i schodząc schodami w dół przekraczam tajemną kotarę a za nią piękne opowieści o historii Zamku, eksponaty pokazujące historię średniowiecznego Toszka, jego mieszkańców,. Handel,i ówczesne rzemiosło opowiadane jest przez multimedialny obraz. Sympatyczna Pani przewodnik dopowiada co jakiś czas pokazując zebrane w Zamku eksponaty. Drugie piętro to ekspozycja przepięknych lalek, tam też można dostrzec pokazującą się w oddali Białą Damę. Kolejne piętro to galeria obrazów i piękna makieta ówcześnie istniejącego zamku. na najwyższym piętrze z okiem można podziwiać piękną panoramę Toszka. Przewodniczka opowiada nam też historię powstania miasta i kolejną piękną legendę:

Dawno , dawno temu , dzisiejsze tereny miejscowości Toszek w woj. śląskim i powiecie gliwickim , porastały gęste lasy, bogate w zwierzynę. To właśnie tam wybrał się na łowy jeden z książąt opolskich. Polowanie było niezwykle udane , a zmęczony Książę przysiadł na chwilę na polanie i już po chwili smacznie spał. Służba zajęta była znoszeniem ubitego zwierza , a więc nikt nie zauważył , że na panicza zaczął szarżował olbrzymi odyniec. Przed niechybną śmiercią uratował go jego wierny pies, który stanął do nierównej walki z dzikiem. W lesie powstało wielkie poruszenie, a przebudzony Książę z przerażeniem ujrzał przed sobą ukochanego psa Toszka w kałuży krwi. Pies skomląc próbował doczołgać się do swego pana, ale zabrakło mu już sił. Książę zapłakał nad swym wiernym przyjacielem, a na pamiątkę owego zdarzenia nakazał w miejscu tym postawić Zamek , a wokół niego założyć osadę . Otrzymała ona nazwę Toszek. "Legendy z wypraw"

Całość zwiedzania kończy się w zamkowym kinie. Tam też dla dzieci filmowy teatr kukiełkowy opowiada legendę o pięknej Gizeli i ukrytym skarbie. Po zakończonej projekcji w sali gaśnie światło, cisza sprawia , że ciało przeszywa dreszcz a w drzwiach ukazuje się nie kto inny jak Ona. Od wieków czuwająca nad zamkiem Biała Dama. Spod kaptura nakrytego na jej głowie nie jesteśmy w stanie dostrzec urody tej zacnej damy. Straszy co jakiś czas na Zamku a przewodniczka opowiada jej niesamowitą historię jak dla mnie piękną legendę.

Podobno raz w roku , w pierwszym dniu Świąt Wielkanocnych , z podziemi zamkowych wyłania się duch młodej kobiety , w powiewnych białych szatach. Owa Biała Dama długo snuje się po dziedzińcu, zagląda do starej studni , by w końcu zniknąć za Basztą. Legenda mówi , że niegdyś owym Zamkiem władał okrutny Graf , który w nieludzki sposób traktował swoich poddanych .Od wszystkich wymagał bezwzględnej uległości i uwielbienia dla swojej osoby, a służbie nie pozwalał na żadne prywatne związki i związane z nimi dzieci. Tych , którzy nie stosowali się do jego zaleceń , wtrącał do lochów , gdzie umierali z głodu i pragnienia. Ów szlachcic miał wiernego sługę , który chociaż był mu całkowicie oddany , to jednak miał przed Panem wielką tajemnicę. Była nią jego córka – Radomira , która pracowała na Zamku jako pokojówka. Widocznie uczucia trudno skrywać , bowiem w niedługim czasie Dziedzic się o niej dowiedział i postanowił się jej pozbyć Pewnego dnia wyprawił swego sługę z poselstwem do Gliwic , a sam nocą zakradł się do pokoju służby i tam udusił dziewczynę , a jej ciało wrzucił do głębokiej studni na dziedzińcu zamkowym . Jednak jak to się zwykle dzieje, często „ściany mają uszy” , tak że wkrótce poszukujący Radomiry ojciec , poznał mroczną tajemnicę Zamku. Złamała mu ona serce i doprowadziła do ciężkiej choroby. Leżąc na łożu śmierci , rzucił klątwę na mordercę i jego Zamek .Przekleństwo widocznie zadziałało , albowiem Graf wkrótce zmarł w straszliwych męczarniach na nieznaną chorobę , a Zamek doszczętnie strawił ogromny pożar.

Zaraz po obejrzeniu filmu w sali kinowej zjawia się ” Biała Dama” wprawiła ona w lekkie zakłopotanie najmłodszą publiczność, co sprawiło , że dzieciaki miały jeszcze więcej zabawy.

Zwiedzanie dobiega końca a ja udaję się jeszcze na dziedziniec Zamku. Wypijam kawę i spisuję w mojej głowie kolejną legendę którą to usłyszałam na tym zamku.

Na zamku toszeckim rządził kiedyś rycerz - rozbójnik, który napadał na przejezdnych kupców i panów, rabował ich mienie. Zgromadził w ten sposób duże skarby i ukrył je w podziemiach zamkowych. Kiedy nieprzyjaciel obległ i zdobył zamek, rozbójnik ze swymi skarbami przepadł bez śladu w podziemiach.
W ciągu lat wielu szukano podziemnego przejścia i skarbu, lecz nikt go nie znalazł. Aby dotrzeć do skarbu trzeba spełnić kilka warunków: urodzić się w niedzielę, wysłuchać 3 mszy świętych, odmówić przepisane formuły i zaklęcia. Po ich spełnieniu osoba ta ma o północy samotnie wejść do zamkowych piwnic, a podziemne ukryte przejście samo się otworzy. Droga do skarbu prowadzi podziemnym gankiem, który staje się coraz głębszy i węższy, po czym otwiera się widok na jezioro, które trzeba trzy razy przepłynąć, aby dostać się na małą znajdującą się w środku wysepkę. Na niej w gnieździe siedzi złota kaczka na 11 złotych jajach. 

Ludwik Dubiel, Niektóre problemy tradycyjnej kultury miasteczek na Górnym Śląsku w XIX wieku, Materiały do dziejów Toszka i okolicy, wyd. Muzeum, w Gliwicach i Towarzystwo miłośników Ziemi Gliwickiej,. s. 70 – 7

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *