Kiedy byłam małą dziewczynką oglądałam pocztówki z ròżnych krajów świata. Pewnego dnia wpadła w ręce pocztówka z napisem New York.
W tamtych czasach podròż do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej była dla mnie jak sen. Kiedy zamykałam wieczorem oczka widziałam ogromne wieżowce dużego miasta a wśród nich ja malutka jak kruszynka.Teraz wiem,że trzeba uważać o czym się marzy bo Bóg spełnia nasze marzenia. Jedno z nich wlanie się spełniło. Przez przypadek potarłam baśniową lampę Aladyna i sen stał się rzeczywistością.
A rzeczywistość to linie lotnicze PLL Lot, które z Warszawskiego lotniska mijając Norwegię, Islandię by wreszcie przemierzyć Ocean Atlantycki i pokonać ponad 3400 mil jednocześnie przenosząc mnie w czasie o prawie 6 godzin wstecz wylądować na jednym z największych lotnisk świata JFK w Nowym Jorku.
Kilka razy miałam okazję podróżować Polskimi Liniami Lotniczymi PLL LOT i trzeba przyznać nigdy mnie nie zawiodły. Mogę nawet powiedzieć, że mam wielki sentyment do podròży tymi liniami ponieważ wracając dwa lata temu z Nepalu samolotem ewakuacyjnym po największym w historii trzęsieniu Ziemi stawiając krok w polskim samolocie czułam się jak w domu.
Możecie mi wierzyć za każdym razem mam tak samo. Bardzo mila obsługa posiłki które rozpływają się w ustach i komfort lotu sprawiają ze dla mnie podroż ponad 9 godzin nie stanowi zbyt wielkiego wzywania.
A może dlatego ze ja po prostu lubię latać. Musze Wam powiedzieć że za każdym razem odkrywam w podroży coś nowego. Lot samolotem PLL Lot Boeing 787 Dreamliner oczywiście komfort sam w sobie adekwatny do czasem okazji kupna biletu po promocyjnej cenie. Tym razem także nie było inaczej. Na pokładzie samolotu poznałam cudownego młodego Izraelczyka uczącego się w NY na kierunku pilotażu . Niesamowity młody człowiek o wielkiej pasji. To też po raz kolejny uświadczy mnie w przekonaniu ze do młodych świat należy. Ale wracając lotu otóż tenże człowiek ma na imię Bar tak tak jak nasze polskie miejsca gdzie wielu ludzi oddaje się przyjemności picia i czasem jedzenia. BAR ma polskie korzenie jego babcia była polką a on jest Żydem i ma niesamowity życiowy światopogląd ale też jak to na praktyka przystało tym bardziej w Wielki Świąteczny Piątek je tylko koszerne jedzenie. Ku mojemu zaskoczeniu PLL LOT był na to oczywiście przygotowany co dosłownie dogłębnie poruszyło moje serce. Można by po raz kolejny rzec cudze chwalicie swojego nie znacie.
Musze opowiedzieć Wam jeszcze jedna historię która w tej podròży poruszyła moje serce najmocniej jak można sobie wyobrazić.
BAR kompan mojej podròży opowiedział mi pewną historię. To opowieść, która na moim emocjonalnym sercu zostawiła kolejną pręgę i pokazała kruchość ludzkiego życia.
BAR jako miody chłopak mieszkał w Izraelu niedaleko miejscowości Hajfa wraz z swoja mamą, siostrą i babcią. Babcia jako 17 letnia Żydówka trafiła do obozu pracy w Oświęcimiu. Była młodą i silną kobietą i ciężko pracowała dlatego cudem uniknęła śmierci Komin tym razem był dla niej łaskawy. Po wojnie wyprowadziła się do Izraela tam wyszła za mąż rodząc matkę BARA.
Prawie 11 lat temu jako mały chłopczyk a może jako dorastający nastolatek każdego dnia patrzył jak ogromne syryjskie rakiety przelatywały nad Izraelskim niebem niszcząc wszystko co napotkały na trajektorii lotu. Cywilne domy każdego prawie dnia niszczone były przez syryjskie wojska.
BAR wiedział jak tylko zaczyna się alarm ma 60 sekund żeby ukryć się w miejscu najbardziej bezpiecznym w okolicy.
Pewnego dnia zawyły syreny BAR nie myśląc długo pociągnął za rękę swoja siostrę i schował ja pod schodami natychmiast podbiegł po babcię, która spokojnym tonem odpowiedziała ze wojna jej nie groźna przeżyła nie jeden w życiu nalot. Mały chłopczyk błagając babcie i szarpiąc ja za rękę wciągnął ją pod schody. Chwile później rakieta uderzyła w dom sąsiadów zostawiając po sobie zgliszcza. Dom małego wystraszonego chłopca ledwo się uratował. Wnętrze było kompletnie zniszczone ale schody zostały. Mały bohaterski chłopiec uratował ludzkie kruche życie ale ciężko było uratować zniszczone i poranione serce malej dziewczynki. Przez ponad cztery lata siostra nie wychodziła sama z domu w obawie, że ktoś kiedyś nie zdąży jej uratować a śmierć przyjdzie zbyt szybko. Słuchając tej historii w samolocie lecącym do wielkiego świata łzy kapały mi po policzkach a serce rozpadło się na kolejny kawałek. Dostaje ono kolejny cios i tak sobie myślę jak to jest możliwe, że ludzie ludziom zgotowali ten los.
Patrze na śpiącego obok współpasażera i wiem, że osiągnie w życiu wiele. Może kiedyś lecąc jeszcze raz do Nowego Jorku usłyszę go na pokładzie samolotu zapowiadającego przez głośniki
” Panie i Panowie witam na pokładzie Polskich linii lotniczych PLL LOT nazywam się BAR i jestem pilotem podczas dzisiejszego rejsu z Warszawy do Nowego Jorku”.